O zazdrości i innych szaleństwach z miłości
36,90 zł
Szaleni z miłości żyją wśród nas. Kochają mocno, namiętnie, na granicy rozsądku. Kiedy miłość przeradza się w obsesję? Kto mści się skuteczniej: kobieta czy mężczyzna? Jak wyglądają współczesne pasy cnoty? Kiedy zazdrość jest pożądaną „papryczką chili” w naszym związku, a kiedy przekracza granice rozsądku i staje się niszcząca? Tym razem profesor Lew-Starowicz w kolejnej książce z bestsellerowej serii opowiada Krystynie Romanowskiej o niebezpiecznych pułapkach miłości. Jak choćby ta historia, którą profesor przytacza:
To opowieść z cyklu „przychodzi baba do lekarza i się zakochuje”. Wydarzenia przybrały tak nieoczekiwany bieg, że spokojnie można by na jej podstawie napisać scenariusz niezłego thrillera. Rzecz zaczyna się niewinnie: koleżanka pewnej młodej kobiety prosi ją, żeby towarzyszyła jej w drodze do szpitala. Kiedy koleżanka zobaczyła lekarza, który przyjmował kobietę na izbie przyjęć, dosłownie oniemiała – bardzo męski typ, do tego chirurg, podejmujący szybko decyzje, jednym słowem: dla niej ideał do kwadratu. Teraz kilka słów o tej dziewczynie: ładna, zdolna, osiągająca sukcesy. W szkole świadectwa z czerwonym paskiem. Na studiach została wybrana na miss swojej uczelni. Życie dawało jej wszystko, a jeśli czegoś nie chciało dać, to brała sama. Mężczyźni jedli jej z ręki, nigdy nie zaliczyła żadnej porażki ani odrzucenia. Niestety w przypadku przystojnego chirurga wszystkie dotychczasowe doświadczenia, zdobycze, sukcesy przestały się liczyć. Mężczyzna był bardzo zakochany w swojej młodej żonie. Małżeństwo miało krótki staż, wszystko było jeszcze nowe i pełne emocji. On zakochany w żonie opierał się zakusom kobiety, a zakusy były przeróżne. Zalotne telefony, przynoszenie kanapek na dyżury w szpitalu, kupowanie filmów i CD z muzyką, jaką lubił. Lekarz był grzeczny, dżentelmeński, więc jej ostro nie traktował, rozmawiał z nią. Ona to brała za dobrą monetę. On myślał, że to takie koleżeństwo, może nawet fascynacja z lekkim podtekstem seksualnym, że rozejdzie się po kościach, tymczasem ona już układała w myślach wspólne plany życiowe, które później ziściły się w sposób kompletnie nieprzewidywalny. Tak więc chodziła do niego na te dyżury, trochę rozmawiali, powoli tworzyła się więź. Dowiedziała się, że jego marzeniem jest jedno dziecko: syn. Jego żona zaszła po jakimś czasie w ciążę, urodziła dziecko. Córkę. Lekarz nie ukrywał, że jest zawiedziony tą sytuacją. Co zrobiła kobieta, o której rozmawiamy? Zdecydowała się zajść z nim w ciążę i urodzić mu syna. W końcu go uwiodła. Jak twierdził, uprawiał z nią seks z wielkim poczuciem winy. Do kontaktów seksualnych dochodziło wtedy, kiedy miał lukę w nocy podczas dyżuru. On się zawsze pilnował, aby nie dochodziło do wytrysku, zresztą używał prezerwatywy. Co zrobiła ta pani? Użyła prezerwatywy do sztucznego zapłodnienia. Najpierw wstrzyknęła zawartość sama, a potem poprosiła znajomego ginekologa, żeby zrobił to jeszcze jeden raz. Wiedziała, że ma dni płodne i zrobiła to z premedytacją. Zaszła w ciążę. Nie powiedziała lekarzowi o tym, ponieważ nie wiedziała, kto się urodzi. Jak się pani domyśla, podała jakiś pretekst, żeby się z nim nie spotykać – wyjazd na kontrakt czy coś w tym rodzaju. Okazało się, że urodziła córkę. Podobnie jak żona jej oblubieńca. Nie powiedziała mu i córkę… oddała do adopcji.
Ale to nie jest koniec historii. Po oddaniu dziecka do adopcji ponownie zjawiła się w życiu lekarza. Znów go uwiodła, znów wykorzystała spermę z prezerwatywy. I jest ciąża. I sukces – urodził się syn. Natychmiast go o tym zawiadomiła. Był w totalnym szoku, świat mu się zawalił na głowę, nie chciał wierzyć, bo przecież uważał i używał prezerwatywy. Przyznała mu się, że pozwoliła sobie zrobić inseminację bez jego wiedzy.
Liczyła na to, że rozwiedzie się z żoną i zamieszka z nią i ich synem. Nawet urządziła mieszkanie pod jego gust – wiedziała, jakie wnętrza lubi, wiedziała, co zrobić, żeby dobrze się w nich czuł. Oczywiście skracamy całą historię, natomiast jej finał jest taki, że lekarz uznał swoje ojcostwo. Ba, powiedział to wszystko żonie, która chciała go wyrzucić z domu, doznała ogromnego szoku, zranienia, nie tylko w swojej kobiecości, ale macierzyństwie. Po wielu miesiącach przepełnionych skrajnymi emocjami i po wielkich dramatach wybaczyła mu to, co się stało. A on jest nieszczęśliwy, prowadząc podwójne życie – taki legalny trójkąt. Nie rozwiódł się z żoną, mieszkają razem, opiekuje się swoją córką, odwiedza syna w mieszkaniu urządzonym „tak jak on lubi”. Ona ma w tym mieszkaniu części ubrania swojego ukochanego mężczyzny, czyli jego czapkę, jego koszulę. Wącha je. Cały czas ma poczucie, jakby z nią mieszkał. Ciągle liczy na to, że jak dziecko będzie trochę większe, to on zrobi zwrot w jej stronę.